Obecność kowala w folwarku czy wsi była niezbędną, choćby z tej prostej przyczyny, że to właśnie kowal podkuwał konie. Podkowy nie tylko zabezpieczały końskie kopyta przed zdarciem, ale także zapewniały zwierzęciu stabilność na śliskiej powierzchni – tylko dobrze podkuty koń mógł bez obawy poruszać się po zamarzniętej tafli wody. Fakt, że z usług kowalskich korzystali nie tylko miejscowi, ale także przejezdni, sprzyjał wymianie wiadomości i czynił z kuźni ośrodek męskich pogawędek, z kowala zaś – najlepiej poinformowanego człowieka w okolicy. Ale prócz wytwarzania podków i kucia koni kowal trudnił się wyrobem wielu innych przedmiotów: żelaznych krat, chroniących dobytek przed złodziejami; ostrzy sierpów, siekier czy kos; okuć skrzyń, gospodarskich narzędzi i pojazdów (np. kół do wozu, płóz sań czy orczyków); zawiasów, zamków i kłódek; żelaznych elementów wideł, motyk, pługów itp.; wreszcie – misternie formowanych krzyży cmentarnych i przydrożnych.
Wieś bez kowala obyć się nie mogła i stąd po części wynikał powszechny szacunek, jakim darzono tego rzemieślnika na równi z wójtem czy sołtysem. Respekt, jaki żywiono dla kowala, wiązał się także z dużą wiedzą, jaką musiał on posiąść, oraz zamożnością, jaką zazwyczaj się cieszył, a która była prostą wypadkową wyjątkowości uprawianego przezeń rzemiosła oraz przypisywanej mu wagi. „Zatem kowal jest człowiekiem zamożnym – pisał Korybutiak – może sobie pozwolić na wiele wydatków, które są nie dostępne dla chłopa, pozatem umie dużo i wie o wielu rzeczach, przeto należy się z nim liczyć, szanować go i podziwiać. Zdarzają się oczywista wypadki, gdy kowale są nałogowymi pijakami i partaczami w swoim zawodzie, lecz to bynajmniej nie obala zasady, która jest źródłem uznania dla umiejętności kowala: jest on potrzebny, bez jego wyrobów nie można się obyć.” Wiedza kowala rzeczywiście była szeroka i wykraczająca nieraz poza warsztat jego pracy: ponieważ czynności podkuwania konia towarzyszyły inne, o charakterze pielęgnacyjnym, jak choćby struganie kopyt celem ich ukształtowania i wyrównania, kowal stawał się w pewnym sensie miejscowym weterynarzem, potrafiącym celnie rozpoznać przyczynę kulawizny. Leczył zresztą kowal nie tylko zwierzęta, ale i ludzi, głównie świadcząc usługi dentystyczne, w większości przypadków sprowadzające się do wyrywania zębów. „W praktyce dentystycznej kowali ważnym elementem było znieczulenie chorego, a później przyjmowanie podziękowania – precyzuje Zbigniew Skuza. – Przy obu tych czynnościach stosowano podobny środek w postaci butelki wódki.”
Kuźnia, w której pracował kowal, była osobnym, niewielkim, zwykle jednoizbowym, budynkiem, stawianym przy skrzyżowaniu dróg, na skraju wsi lub nawet w pewnym od niej oddaleniu. O takim usytuowaniu kuźni decydowała przede wszystkim obawa przed wznieceniem pożaru. Stąd też, o ile chłopskie chaty kryte były zazwyczaj słomą, o tyle kuźnia miała dach z trudniej palnych gontów lub dranicy, względnie dachówek. Względy bezpieczeństwa zadecydowały też o tym, że w dwudziestoleciu międzywojennym przylegająca do paleniska ściana w starych kuźniach była tynkowana, a w nowo wznoszonych budynkach stawiana z ogniotrwałego materiału – kamienia. Najważniejszą częścią kuźni było kamienne lub ceglane palenisko, wylepione gliną, z umieszczonym w jednej ze ścian otworem, przez który dochodziło doń powietrze wydmuchiwane przez miech kowalski. Na początku XX wieku palono w nim jeszcze węglem drzewnym, z rzadka tylko – przy braku innego opału (głównie podczas wojen) – korą brzozową, która dawała biały, silny płomień, zbliżony do płomienia koksu, natomiast po I wojnie światowej, gdy Górny Śląsk stał się częścią niepodległej Polski, używano głównie taniego węgla kamiennego. Nieodzownym elementem wyposażenia kuźni było kowadło – najstarszy jego typ, jaki można oglądać w lasochowskiej Izbie Tradycji, to kowadło bezrożne, czyli zbliżona kształtem do rozszerzanego ku górze trapezu, względnie lekka (ok. 50 kg) bryła lanego żelaza, na powierzchni której (tzw. gładzi), bliżej jednego z końców, znajduje się jeden lub dwa otwory, gdzie kowal umieszczał spodki czy podcinki. Kowadła jednorożne, jak podaje Janusz Bohdanowicz, pojawiają się tuż przed I wojną światową: cięższe od bezrożnych (80-150 kg), posiadały spiczaste, przypominające wystający dziób zakończenie. Ich rozwinięciem, spotykanym od końca lat dwudziestych, były kowadła dwurożne, zaopatrzone z jednej strony w opisany wyżej dziób, z drugiej zaś w kanciasty róg, służący do zaginania obrabianego materiału. Kowadło sytuowano na środku izby, stawiając je na grubym, wkopanym w ziemię pniu, obok którego znajdowała się rynienka wypełniona wodą, przeznaczona do hartowania wykuwanych przedmiotów. Pod ścianami pomieszczenia rozmieszczano resztę narzędzi, wśród których nie mogło zabraknąć różnego rodzaju kleszczy, służących do chwytania i przytrzymywania rozżarzonego żelaza podczas kucia, oraz młotów i młotków, za pomocą których kowal nadawał kutym przedmiotom pożądany kształt, mniejszymi, ważącymi od 3 do 6 kg uderzając bezpośrednio w kawałek obrabianego żelaza, większymi zaś, tzw. dwuręcznymi, o wadze od 6 do 10 kg, bijąc w inny, trzymany przez pomocnika, młot, np. na(d)stawkę, pełniącą rolę matrycy dla rozgrzanego metalu; przecinak, służący do przecinania żelaznych sztabek czy prętów; płasko zakończony gładzik, którym wyrównywano kutą powierzchnię; żłobik, przy pomocy którego wykonywano w metalu rowki; ostro zakończony przebijak do robienia otworów w obrabianym metalu bądź trzymany w kleszczach trzpień, który przechodząc przez żelazo kalibrował utworzony wcześniej przebijakiem otwór. Innym typem narzędzi były podsadzki, zwane też spodkami, przypominające kształtem potężne gwoździe, których nóżka umieszczana była w otworze kowadła, gruby zaś łepek opatrzony był wygrzbieceniem bądź wycięciem, służącym do formowania materiału, lub zakończony płasko, jak w przypadku babek używanych przy klepaniu kos. W otworze kowadła mocowano także podcinkę, która podobnie jak młot przecinak służyła do cięcia metalu. W przypadku grubszych sztab używano naraz obu wymienionych narzędzi, przykładając przecinak nad miejscem, w którym pręt stykał się z umieszczoną pod nim podcinką. Wśród pozostałych zgromadzonych pod ścianami kuźni narzędzi znaleźć można też było dziurownice (czyli płyty kowalskie z różnokształtnymi otworami i wycięciami na krawędziach, przy pomocy których wybijano w wyrobach otwory), gwoździownice (w postaci podziurkowanych płytek, w których umieszczano gwoździe celem spłaszczenia im łbów), foremniki (do nadawania kształtu seryjnie wykonywanym odkuwkom), wreszcie różnego rodzaju imadła, świdry czy pilniki. Przy oknach stały wkopane w ziemię stoły warsztatowe, przy których montowano potężne wiertarki kowalskie, tzw. bormaszyny, wreszcie w kącie izby znajdowała się graciarnia – kojec z desek, gdzie wrzucano wszelkie odpadki żelazne, które często powtórnie wykorzystywano przy wyrobie nowych przedmiotów lub naprawie starych. W swej pracy XIX-wieczni kowale najchętniej korzystali właśnie ze złomu żelaznego, uzbieranego przez siebie lub przyniesionego przez klienta, choć wyrób wykonany z takiego materiału charakteryzował się mniejszą trwałością (miało to swoje uzasadnienie: dostępna w handlu przed I wojną światową stal była nie tylko droga, ale też niewdzięczna w obróbce. Sprzedawano ją w postaci grubych sztab, które przed użyciem kowal musiał samodzielnie pokroić na mniejsze kawałki, co zajmowało mu aż połowę czasu przeznaczonego na wykonanie przedmiotu. Preferencje te uległy zmianie w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy na rynku pojawiła się stal dostępna w zróżnicowanych formatach, łatwiej więc można było zaopatrzyć się w surowiec odpowiedni do potrzeb rzemieślnika). Przed kuźnią stawiano toczydło, tj. wprawiany w ruch korbą krąg piaskowca osadzony na drewnianym stelażu i częściowo zanurzony w wypełnionym wodą korytku, na którym kowal ostrzył własne narzędzia lub też gotowe wyroby: siekiery, noże, sierpy itd. Umieszczano je zazwyczaj pod zadaszeniem, o którym tak pisał Gloger: „[p]rzy kuźniach wiejskich w Polsce robiono prawie zawsze wystawki na dwóch słupach (przed wejściem do kuźni), a to w celu żeby można było podczas deszczu kuć na dworzu konie i niektóre inne czynności kowalskie tam dopełniać.” Prócz opisywanego przez Glogera daszka można było też spotkać przy kuźniach specjalne kojce zbite z żerdzi przeznaczone do podkuwania bardziej narowistych zwierząt.Bibliografia:
Bohdanowicz, J. (1963) Materiały do kowalstwa ludowego południowej Kielecczyzny. Wrocław: Polskie Towarzystwo Ludoznawcze
Czerwiński, T. (2012) Budownictwo ludowe w Polsce. Warszawa: Sport i Turystyka – MUZA SA
Gloger, Z. (1909) Budownictwo i wyroby z drzewa w dawnej Polsce wydany z udziałem zapomogi Kasy pomocy dla osób pracujących na polu naukowem, imienia, d-ra I. Mianowskiego. Warszawa: Druk Wł. Łazarskiego, Marszałkowska (reprint: Warszawa: Graf_ika, 2006)
Korybutiak, Z.J. (1936) Kowalstwo ludowe w województwie wileńskim. Wilno: Dziennik Urzędowy Kuratorium Okręgu Szkolnego Wileńskiego
Lipski, R. (1947) Technologia metali. Kowalstwo. Warszawa: Spółdzielnia Wydawnicza "Autor"
Skuza, Z. (2012) Ginące zawody w Polsce. Warszawa: Sport i Turystyka – MUZA SA
Traczyński, E. (2001) Wieś świętokrzyska w XIX i XX wieku. Kielce: Regionalny Ośrodek Studiów i Ochrony Środowiska Kulturowego w Kielcach
Wszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: