W latach 30. XIX stulecia zaczęły pojawiać się w Polsce kuchnie angielskie – murowane z cegły lub kafli – kryte początkowo jednolitą blachą, później zaś z fajerkami, które umożliwiały regulację temperatury kuchni poprzez nakładanie i zdejmowanie metalowych kręgów. Ten wynalazek spotkał się z szeroką krytyką, wymagał bowiem zmiany wielu przyzwyczajeń: postawienie kuchni angielskiej w miejsce otwartego paleniska oznaczało konieczność pożegnania się z pieczystym i rezygnację z glinianych naczyń, które na blasze kuchennej pękały. Niezbędnym stawało się także stosowanie garnków o szerszym dnie i opanowanie zupełnie odmiennej techniki gotowania, do której kucharze starej daty nie zawsze potrafili przywyknąć. Ostatecznie kuchnia angielska wyparła otwarte palenisko gdy miast drewnem, które było trudniej dostępne, zaczęto palić węglem kamiennym. Tego ostatniego także, jak pisze Elżbieta Kowecka, nie darzono początkowo ani entuzjazmem ani zaufaniem: rozpalało się go trudniej niż drewno, a pochodzący z niego popiół w przeciwieństwie do popiołu drzewnego (który używano m.in. do sporządzana potrzebnego do prania ługu czy czyszczenia naczyń), nie nadawał się do wykorzystania w gospodarstwie domowym. Drewno wróciło do łask po kryzysie gospodarczym 1929 roku, który, wymuszając daleko idące oszczędności, spowodował, że część ziemian zrezygnowała z kupna węgla, poprzestając na drzewie pozyskiwanym z okolicznych lasów.


Pani domu nie tylko kontrolowała prace w kuchni, ale także doglądała ogrodu i ptactwa. Hodowla drobiu, jak podaje Maja Łozińska, jeszcze na początku XIX wieku pozycja zupełnie nielicząca się w dworskim budżecie (jedna kura znosiła zaledwie 60 jaj rocznie), wraz z uwłaszczeniem stała się dodatkowym źródłem dochodów, przekształcając się w pełni profesjonalną działalność.




Późna jesień i zima to także czas uboju ptactwa i nierogacizny. Tuczone gęsi zabijano tradycyjnie na św. Marcina (11.11), a wieprze – tuż przed Bożym Narodzeniem. Pozyskaną z tych ostatnich słoninę i sadło solono, a większą część mięsa przeznaczano na szynki i kiełbasy. Drugą porą bicia świń były dni poprzedzające Wielkanoc, tym razem jednak więcej mięsiwa zjadano od razu. Także na wiosnę przypadał zwyczajowy termin uboju wołów. Z ich tusz wyrabiano tzw. pekelfleisze, czyli ubijane w beczkach, mocno osolone i natarte saletrą mięso, lub bulion, gotowany tak długo, aż stawał się gęstą masą, którą po zastygnięciu krajano w tabliczki. Jesień była zwyczajową porą polowań i odłowów – pozyskane w ich trakcie dzikie ptactwo i ryby przechowywano po wypatroszeniu w lodowni, wędzono bądź marynowano. Miesiące letnie i wczesnojesienne to z kolei czas przygotowywania zapasów nabiału. Karmione soczystą trawą krowy dawały wówczas najlepsze, bo tłuste mleko, z którego wyrabiano domowymi sposobami masło (na zimę solone i przechowywane w beczułkach – odpowiednio zakonserwowane masło, jak zapewniała Gospodyni Litewska, nie jełczało przez cztery lata) oraz twaróg. Ten ostatni, by nie uległ zepsuciu, odciskano z serwatki za pomocą ścisku do sera, a następnie obtaczano w soli lub maku i suszono. Jak podaje Elżbieta Kowecka, tak zakonserwowany ser należało namoczyć przed podaniem, aby zmiękł.
Od późnego lata po jesień zbierano warzywa i owoce i pieczołowicie zabezpieczano je przed zepsuciem, tak, aby smakiem brzoskwiń, jabłek czy ogórków można było się cieszyć jeszcze przez większą część zimy. Był to również czas smażenia powideł i konfitur, przygotowywania marynat, soków i galaret. Nim rozpowszechniły się słoje z systemem Wecka, słoiki z przetworami zamykano za pomocą woskowanego papieru lub zwierzęcych pęcherzy. Część owoców, których nie wykorzystano na przetwory, była suszona lub specjalnie konserwowana. Jabłka i gruszki owijano starannie papierem i układano w wyłożonych sianem koszach tak, aby wzajemnie się nie dotykały, śliwki i wiśnie powlekano roztopionym woskiem, przedzielone warstwami popiołu arbuzy i melony trzymano w beczkach, warzywa z kolei składano w piwnicy, każdy gatunek z osobna, przesypując je suchym piaskiem, co miało im zapewnić świeżość na kilka nawet miesięcy. W ten sposób zabezpieczone owoce i warzywa wraz z ogromnymi ilościami innych, przygotowanych naonczas zapasów, na które składały się marynowane i suszone grzyby, kiszone buraki, kapusta i ogórki, wreszcie wszelakiego rodzaju nalewki, wina i likiery domowej roboty miały zapewnić dworowi przez zimę samowystarczalność, która stanowiła podstawę folwarcznej gospodarki. Dworska spiżarnia, w której przetrzymywano te ogromne ilości jadła, musiała być zatem z konieczności pomieszczeniem dużym, nieogrzewanym, często też pozbawionym okna lub wyposażonym w niewielki otwór okienny, zawsze solidnie zakratowany, co miało chronić cenne wiktuały tak przed złodziejami, jak i inwazją myszy. W szafach i na półkach, którymi zastawione były ściany spiżarni, piętrzyły się słoje marynat i konfitur oraz butelki różnorakich alkoholi, w podzielonych na przegrody skrzyniach przechowywane były produkty sypkie – kasze, mąki czy suchy groch, a z umocowanych w suficie haków i drągów zwisały całe połcie słoniny, wędzone szynki, okazałe półgęski, pęta kiełbasy i wianuszki suszonych grzybów.
Surowce potrzebne do przyrządzania posiłków pochodziły w znakomitej większości z własnych upraw i hodowli, niewielką tylko część artykułów spożywczych nabywano w mieście. Jednym z takich produktów była kawa. Kupowano jednorazowo duży jej zapas i takie suszone, zielone ziarno przechowywano w płóciennych workach, upalając na co dzień tylko potrzebną ilość, dzięki czemu kawa nie wietrzała.



Powyższy spis wiktuałów wskazuje, że w domach ziemiańskich nie brakowało jadła. I faktycznie, w XIX w., zwłaszcza w bogatych dworach, jadano często i obficie. Elżbieta Kowecka podaje, że dzień rozpoczynano od filiżanki kawy (zagęszczonej żółtkiem lub tartymi migdałami i ozdobionej zapiekaną w piecu śmietanką), do której podawano sucharek lub biszkopt. Tak przyrządzoną kawę służba roznosiła po pokojach. Od tej reguły były jednak odstępstwa: część dam wolała pokrzepić się z rana czekoladą doprawioną wanilią lub cynamonem, część mężczyzn zaś – kieliszkiem ziołowej czy owocowej nalewki. Śniadanie podawano stosunkowo późno, bo między godziną dziesiątą i jedenastą, w niektórych domach zaś były to aż dwa śniadania: pierwsze, o godzinie 10, składało się z kawy, herbaty, ciast i owoców, drugie, o 12, już solidniejsze, bo z mięsiwem, ale bez nakrywania do stołu, roznoszono na tacach między domownikami na kawiarnianą modłę.
W ogóle godziny serwowania posiłków we dworach były mocno zróżnicowane: pora obiadowa w jednych domach przypadała w okolicach południa, w innych dopiero o osiemnastej, a bywało że i później. W każdym wypadku obiad pozostawał jednak najważniejszym posiłkiem, na który wszyscy, specjalnie przebrani na tę okazję, schodzili się punktualnie przyzywani dźwiękiem gongu lub dzwonka do jadalni. Celebrowany był odpowiednio długo, czemu sprzyjała obfitość dań – u magnatów jadało się sześć potraw (gdy do stołu zasiadali prócz domowników także goście liczba ta urastała do dwunastu), w mniej zamożnych domach – cztery czy pięć. Podajmy dla przykładu zestaw dań obiadowych proponowany przez nieocenioną Nakwaskę (zachowano pisownię oryginalną):
obiad na 5 osób:

Fotografia z zasobów portalu polona.pl
sztuka mięsa biała z ziemniakami z białym sosem.
potrawa: Gołębie z grzybami w cieście francuzkiem.
jarzyna: Marchew z siekaniem z wczorajszego mięsa.
pieczyste: Kapłon, do niego masło serdelowe.
mącznik: Gruszki smażone napuszczone cytryną lub sokiem.
wety: Owoce, ser, biszkokty.
obiad na 6 osób:
zupa: Rosół z kury z makaronem.
za sztukę mięsa kotlety z gęsi z sosem i tartemi ziemniakami.
potrawa: Indyk a la Bechamel z kalafiorem i innemi przyprawami.
jarzyna: Szparagi, czy groch lub kapusta Włoska.
pieczyste: Kwiczoły, albo inna zwierzyna, kompot.
legumina: Ryż ze śmietaną i poziomkami lub z sokiem.
wety: Owoce, ser, ciastka, konfitury.
obiad na 5 osób (postny):
zupa: Grzybowa z kaszą perłową lub z rybiej galarety z jarzynami.
paszteciki: ze śledzi, jaja ze serem szwajcarskim.
potrawa: Dorsz (stokfisz) z ziemniakami z białym sosem z rądelka.
jarzyna: Kapusta czerwona, szparagi, lub ziemniaki nadziewane.
pieczyste: Karp smażony, albo węgorz czy kotlety z grzybów.
mącznik: Szarlota z jabłek, lub ryż wczorajszy na mleku osmażany w babce.
wety: Owoce, ser, biszkokty.
W początkach XIX w. zwyczaj stawiania wszystkich potraw na stole powoli wypierała nowa moda serwowania kolejnych dań przez służbę, dzięki czemu na stole nie piętrzyły się już wazy, półmiski i patery razem z nieodzownymi podgrzewaczami pozwalającymi na utrzymanie potraw w cieple. Mnogości i różnorodności jadła odpowiadała rozmaitość stołowej zastawy i przyborów – serwisów złożonych z kilkudziesięciu elementów, różnokształtnych kieliszków, z których każdy przeznaczony był do innego trunku, wreszcie sztućców: widelców, widelczyków, łyżek, łyżeczek, szczypczyków, noży o różnych kształtach itd. Umiejętność posługiwania się nimi, jak podaje Dobrochna Kałwa, świadczyła o towarzyskiej ogładzie i dobrym wychowaniu, stąd dzieci, które jeszcze nie opanowały sztuki manewrowania nożem i widelcem, nie były dopuszczane do stołu dorosłych i jadały w kuchni. Należy przy tym zaznaczyć, że aż do połowy XIX stulecia widelec, choć znany od wieków, służył jedynie do nabierania potraw z półmisków, jedzono zaś palcami, co najwyżej ułatwiając sobie dzielenie większych porcji nożem. Posilano się powoli, bez pośpiechu, dzieląc czas między przeżuwanie pokarmu i konwersację, stanowiącą nieodzowny element posiłku.
Po obiedzie przechodzono do salonu na kawę, a w latach późniejszych także i herbatę. Ta ostatnia początkowo traktowana była jako napój leczniczy, ale nawet kiedy przeszła z apteczki domowej do przyjemnej długo uważana była za tak niesmaczną, że należało ją parzyć z goździkami lub podawać z dodatkiem alkoholu: rumu, araku czy czerwonego wina. Jeszcze później zaczęto pijać herbatę na sposób angielski – z mlekiem i cukrem. W domach, w których do obiadu zasiadano w południe, około szesnastej podawano podwieczorek, na który składały się ciasta, sucharki i konfitury, a wieczerzę serwowano w okolicach dziewiętnastej. Była mniej wystawna niż obiad: bez zupy i z trzema, czterema zaledwie potrawami mięsnymi i mącznymi. Tam, gdzie obiad wypadał w godzinach wieczornych, kolacji nie jadano, a dzień wieńczył lekki poczęstunek, przypominający opisany wcześniej podwieczorek.
Dla porządku dodać należy, że zwyczaj późnego zasiadania do suto zastawionego stołu i pieczołowitego celebrowania posiłków długo opierał się zmianom, w końcu jednak musiał ulec pod naciskiem dziejowej konieczności. Przemiany w trybie życia ziemiańskiego dworu odnotować można już po uwłaszczeniu chłopów, kiedy znacznej redukcji, zwłaszcza w mniej zamożnych domach, uległa liczba służących. Jej dalsze uszczuplenie w latach międzywojennych wraz z ekonomicznymi kryzysami i daleko idącymi zmianami obyczajowymi wpłynęło także na ziemiański jadłospis, który stał się prostszy, skromniejszy i lżejszy. Nadal jednak w domach ziemiańskich utrzymywały się tradycje kulinarne, z których bardziej postępowi mieszkańcy miasta rezygnowali, a za którymi skrycie tęsknili – stąd brał się sukces tych dworów, które w dwudziestoleciu międzywojennym zdecydowały się na przyjmowanie letników. Mieszczuchów przyciągała na wieś nie tylko wizja odpoczynku na łonie natury, ale także bogatego w przeróżne rarytasy stołu, przy którym jeść można było do woli wędzone szynki, pieczone gęsi, faszerowane ryby, dziczyznę, jarzyny z przydomowego ogrodu, owoce lasu, a na deser – kisiele i kręcone w specjalnych maszynkach lody.
Bibliografia:
Ciundziewicka, A. (1862) Gospodyni litewska czyli Nauka utrzymywania porządnie domu i zaopatrzenia go we wszystkie przyprawy, zapasy kuchenne, apteczkowe i gospodarskie, tudzież hodowania i utrzymywania bydła, ptastwa i innych żywiołów, według sposobów wypróbowanych i najdoświadczeńszych, a razem najtańszych i najprostszych. Wilno: drukiem Józefa Zawadzkiego
Ćwierciakiewiczowa, L. (1887) Cokolwiek bądź chcesz wyczyścić czyli Porządki domowe / przez Lucynę C., autorkę Kursu gospodarstwa dla panien, Jedynych praktycznych przepisów, 365 obiadów i t.d. Warszawa: Skład główny w księgarni Gebethnera i Wolffa
Kałwa, D. (2005) Polska doby rozbiorów i międzywojenna. W: A. Chwalba (red.) Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych. Warszawa: PWN, ss. 221-336
Kowecka, E. (2008) W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w. Poznań: Zysk i S-ka
Łozińska, M. (2010) W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaj, święta, zabawy. Warszawa: PWN
Łozińska, M. (2011) Smaki dwudziestolecia. Zwyczaje kulinarne, bale i bankiety. Warszawa: PWN
Molik, W. (1999) Życie codzienne ziemiaństwa w Wielkopolsce w XIX i na początku XX wieku. Kultura materialna. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie
Nakwaska, K. (1843) Dwór wiejski. Dzieło poświęcone gospodyniom polskim, przydatne i osobom w mieście mieszkającym. Przerobione z francuzkiego pani Aglaë Adanson z wielu dodatkami i zupełnem zastosowaniem do naszych obyczajów i potrzeb, przez Karolinę z Potockich Nakwaską, w 3 Tomach. Poznań: Księgarnia Nowa
Schrimer, M.K. (2012) Dwory i dworki w II Rzeczpospolitej. Warszawa: Wyd. SBM
Wszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: